Siedzę sobie po nocy nie mogąc spać a tu trafiam na takie cuś: http://googleblog.blogspot.com/2010/01/new-approach-to-china.html

Wychodzi na to że nasze ulubiona oaza wolności i wszelako pojętego szczęścia, Chiny, próbowała się dobrać do złego molocha Google:

Like many other well-known organizations, we face cyber attacks of varying degrees on a regular basis. In mid-December, we detected a highly sophisticated and targeted attack on our corporate infrastructure originating from China that resulted in the theft of intellectual property from Google. However, it soon became clear that what at first appeared to be solely a security incident–albeit a significant one–was something quite different.

First, this attack was not just on Google. As part of our investigation we have discovered that at least twenty other large companies from a wide range of businesses–including the Internet, finance, technology, media and chemical sectors–have been similarly targeted. We are currently in the process of notifying those companies, and we are also working with the relevant U.S. authorities

Czytając dalej można dojść do ciekawych wniosków. W skrócie, Googlowi nie podoba się że Chiny chcą je haczyć i zastanawiają się nad “porzuceniem” ocenzurowanej wersji wyszukiwarki (w domyśle “i reszty usług”) w Chinach.

I teraz pytanie na które blogi, gazety, blipy i twittery będą próbowały dać odpowiedź przez najbliższy tydzień, “Co Google chce przez to osiągnać?” ;D

W momencie gdy duże G wypuściło ocenzurowaną wersję swojej przeglądarki na rynek chiński generalny odzew internetu można by skrócić w jednym zdaniu: “Google leci na kasę więc wprowadza cenzurę”. Trudno się z tym nie zgodzić biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców i fakt że jak nie oni to ktoś inny zgarnie ten worek kasy, czy Microsoft czy ktoś inny z konkurencji (chociażby lokane wyszukiwarki).

I teraz wycofanie się z rynku będzie interpretowane na różne sposoby, mianowicie:

Google jest dobrze, zobaczyło swoje poprzednie błędy i teraz chce to naprawić.

Punkt widzienia fanów (lub fanatyków) Googla zobaczyli że czynią źle więc przestali. Generalnie jestem pozytywnie nastawiony do G. ale nie sądzę żeby to było to;]. Why? To chyba oczywiste :D

Od dobrych paru lat media trąbią jakie to Chiny są złe, jak tam ludzie są wyzyskiwani, jak to wszędzie jest cenzura, jak to dręczą Tybet. Według mnie nawet myśl o tym że wprowadzenie cenzurowanej wersji na rynek chiński jest zła z natury i przeczy Googlowemu “dont be evil” (only naugthy) a że zmiana decyzji zajęła im 4 lata tylko utwierdza mnie w przekonaniu że zrobili to dla kasy ;]. Ale cóż, w końcu to korporacja, to jeden z ich głównych celi.

Jest też druga opcja, myśleli że dzięki temu rząd Chin “zmięknie” w sprawie cenzury. Ale wg. mnie to jeszcze głupsze myślenie ;]

Google zobaczyło że szkodzi to ich reputacji więc się wycofało.

Z bunktu widzenia typowego internauty wspomaganie Chińskiego “great firewall” może ( i jest) byc postrzegane jako akt przeciwko demokracji, wolności słowa oraz wspieranie komunizmu ( i właściwie po części jest). Google stara się być postrzegane jako firma “otwarta” (Open Source, otwarte API itd.) a działania w Chinach przeczą temu. Więc podwijamy ogon i się zwijamy ;]

Google nie chce mieć problemów z rządem Chin

Nie chcą mieć chińskich szpiegów próbujących się wbić do Google, przeszukań i podsłuchów ich chińskich biur, przesłuchań ich chińskich pracowników itd. Jak piszą w blogu, doszło do tego że niektóre zapytania (“politycznie niepoprawne”) były ucinane przez “The Great fireWall”. Czyli nie chcą mieszać się do polityki ;]

Rząd Chin za bardzo im przeszkadzał

Wspomniane filtrowanie requestów i generalne “psucie” jakości usług, czasami całkowite blokowanie na rzecz “lokalnych” wyszukiwarek, mogło się im nie opłacać (czy “pieniężnie” czy “reputacyjnie”, trochę zysku w chinach, strata na świecie z powodu reputacji evil).

A według mnie ? Każdego po trochu. Ucieszę się jeżeli Google przestanie godzić się na warunki chińskiego rządu i cenzurę, każda forma cenzury jest evil. Chociaż podejrzewam że naszym przyjaciołom z przeciwnej części ziemi obchodzenie zabezpieczeń rządu nie sprawia większych trudności ;]. Niestety, ostatnio trendem na świecie są próby cenzurowania internetu czy przez prawo o piractwie (Wielka Brytania, Francja) które umożliwiają odcięcie usera od internetu nawet bez udowodnienia (tylko podejrzenie) że ściągał pirackie utwory, czy przez zasłanianie się “ochroną dzieci” jak w przypadku Australii gdzie chcą wprowadzić coś w stylu Chińskiego firewala (tu polecam http://www.eevblog.com/2010/01/10/ot-the-australian-mandatory-internet-filter-folly/

I teraz niektórzy ludzie argumentują wszelkie ograniczenia wolności w internecie “ochroną użytkowników przed złymi treściami jak dziecięca pornografia czy terroryzm” co jest kompeltnym bullshitem. To działa tylko w teorii, w praktyce daje rządowi kolejne narzędzie do prowadzenia wojenek (nie lubimy tego polityka to ocenzurujmy go w internecie).

Nie na tym polega wolność wypowiedzi i mam nadzieję że te globalne szaleństow się wreszcie skończy ;] Zamykanie ludzi po numerze IP i płacenie 40 tyś $ za JEDNĄ spiraconą MP3 to po prostu kompletny bullshit